Postscriptum

Postscriptum czyli kilka cennych informacji



Wybierając się do Tunezji poza sezonem czyli w miesiącach październik - kwiecień, trzeba zabrać ciepłe ubranie na wieczór i chłodniejsze dni. Dobrze jest też spakować nieprzemakalną kurtkę oraz wytrzymalsze buty (najlepiej z membraną goretexową). Można w tym okresie natknąć się na ulewy, oberwania chmury lub mżawkę. 

Latem temperatury bywają bardzo wysokie (35-47*C), trzeba więc zabrać lekkie, luźne i przewiewne ubrania, najlepiej w jasnych kolorach. Kobiety powinny pamiętać o ubieraniu się w niewyzywający sposób. Zarówno ze względu na bezpieczeństwo ale także z uwagi na szacunek dla miejscowej kultury.

Obowiązkowo należy zabrać okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV oraz nakrycie głowy. Niezbędny jest też krem do opalania z filtrem (nie mniej niż 40). Dobrze jest zabrać ze sobą małą apteczkę z podstawowymi lekarstwami i opatrunkami. W przypadku problemów żołądkowych najlepiej na miejscu zapytać się o specjalne pigułki (w każdym kraju mają inną nazwę) i problem przechodzi praktycznie od ręki.



O czym należy pamiętać


Niewiedza turystów i nieznajomość przepisów nie jest usprawiedliwieniem, dlatego warto wiedzieć jakich przedmiotów wykonanych ze zwierząt i roślin należy się wystrzegać i nie próbować przywieźć ich ze sobą do kraju z podróży zagranicznej.

Zgodnie z postanowieniami Konwencji o Międzynarodowym Handlu Dzikimi Zwierzętami i Roślinami Gatunków Zagrożonych Wyginięciem (CITES) oraz przepisami prawa Unii Europejskiej międzynarodowy handel ponad 800 gatunkami zwierząt i roślin jest całkowicie zabroniony, a dla ponad 30 000 gatunków jest ograniczony. Gatunki objęte Konwencją zagrożone są wyginięciem właśnie z powodu nielegalnego handlu żywymi okazami oraz ich wyrobami pochodnymi. Nie wolno przewozić bez zezwoleń okazów uwzględnionych na liście CITES ponieważ grozi to konfiskatą okazów, grzywną, a także karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Więcej informacji na stronie www.wwf.pl

Dobrze jest o tym wiedzieć i pamiętać aby nie popsuć sobie wrażeń oraz wspomnień z wyjazdu do jakiegoś egzotycznego kraju. Zwiedzając kraje arabskie można się natknąć prawie na każdym suku, bądź lokalnym targu na różnego rodzaju psychoaktywne substancje lub inne "atrakcje" lub "okazje". Są to np. różnego rodzaju grzybki, bądź konopie indyjskie czyli marihuana powszechnie uprawiana na polach (szczególnie w płn. Maroku), ale są też okazje w postaci antyków, wyrobów ze skóry dzikich zwierząt, maski, talizmany a także... broń. Turyści bardzo często są namawiani do kupna co może skończyć się poważnymi konsekwencjami. Sprzedawcy mają układ z policją i jest to zwyczajny sposób na dodatkowy zarobek. 

Gdziekolwiek jesteśmy, niezależnie od sytuacji - podstawowa zasada: zachowujemy zdrowy rozsądek.



Pożegnanie z Afryką


W dzień po powrocie do Nabul następuje załamanie pogody. To tutaj całkiem normalne bo od połowy września zaczynają pojawiać się chmury oraz opady deszczu. Robi się też dużo chłodniej. To dobra okazja aby dokładniej zwiedzić to miasteczko.

W nocy z 13 na 14 września przechodzi lokalne tornado. Momentami bywa bardzo groźnie, silny wiatr wygina rosnące nieopodal hotelu palmy do samej ziemi a strugi wody zalewają hotel. Silne błyskawice przeszywają nocne niebo i w środku nocy jest jasno jak w dzień. Przez moment mam wątpliwości czy budynek hotelu to wytrzyma. Przez okno widać jak szaleje morze, wyrzucając na brzeg fale wysokości nawet 8 m. Około północy do pokoju wdziera się woda. Zalewa wszystkie pokoje. W środku nocy podczas szalejącej burzy nic się nie zdziała. W starciu z takim żywiołem człowiek pozostaje bezsilny. Pozostaje poczekać do rana. Około 4 burza zaczyna cichnąć...

Dopiero po wyjściu z hotelu można zobaczyć ile zniszczeń spowodował ten kilkugodzinny huragan. Połamane ogrodzenia, daszki i parasole, porozbijane donice, pozalewany hotel. Co ciekawe żadna z palm się nie złamała, za to inne drzewa zostały zrównane z ziemią... 


Widok po nocnym tornadzie
Główne skrzyżowanie w Nabul (ul. Jedeida Magherbia / Habib Bourguiba)

Nowy meczet w Nabul

W Nabul przy ulicy Habib Thameur znajduje się bardzo przyjemne centrum handlowe "Nabeul Centre". Są tu wszystkie możliwe sklepy. Jest to dobre miejsce na zakupy jeśli jesteśmy zmęczeni natarczywymi sprzedawcami na pobliskim suku.  

Ulica Habib Thameur gdzie jest miejscowe centrum handlowe
"Nabeul Centre" - centrum handlowe


Rondo przy ul. Habib Thameur


Przyszedł czas na pożegnanie z Tunezją i kontynentem Afrykańskim. Pozostało już tylko wrócić na lotnisko w Tunisie i po odbyciu formalności wsiąść do właściwego samolotu. Przygoda w tym arabskim kraju dobiegła końca. Pozostaną niezatarte wspomnienia i garść fotografii. Pozostaje mi mieć nadzieję że jeszcze kiedyś tam wrócę...


Sala odlotów na lotnisku w Tunisie

Samolot już czeka...

Ostatnie spojrzenie na Tunis

Kilka minut później... i można podziwiać widoki z 10 tys. m.





Kairouan - święte miasto Islamu

Po małych problemach, docieramy późnym popołudniem do najważniejszego miasta dla wyznawców Islamu na kontynencie Afrykańskim - Kairouan. Oficjalnie uważa się iż jest to czwarte święte miasto po Mekce, Medynie i Jerozolimie. 

Nazwa miasta pochodzi od arabskiego "kairuwân" a ta z perskiego "Karvan" co oznacza obóz (wojskowy lub cywilny) lub miejsce spoczynku (karawanseraj). Wskazuje to na początki miasta jako miejsca w którym zatrzymywały się od dawien dawna karawany.

Miasto powstało w 671 roku przez arabskiego wodza Ukba ibn Nafiego, towarzysza Proroka Mahometa. Według legendy, w piasku na terenie obozu, znaleziono złote naczynie pochodzące z Mekki. Gdy zostało podniesione, z ziemi trysnęło źródło, które miało być zasilane z tej samej podziemnej rzeki co źródło zasilające świętą studnie Zem-Zem w Mekkce.

Obecnie w Kairouan jest ponad 100 meczetów. Najsłynniejszy z nich to pochodzący z VII w. Wielki Meczet, zwany również Meczetem Sidi Okba. Pierwotna budowla została całkowicie zniszczona, a obecna świątynia to dzieło Aghlabidów (IX w.). Dach meczetu wspiera się na 414 filarach, pochodzących z rzymskich miast na terenie Afryki, a także Kartaginy i Susy. Dawniej liczenie kolumn było zabronione, gdyż miało to grozić oślepnięciem.
Na dziedziniec meczetu można wchodzić, ale sala modlitewna dostępna jest tylko dla wyznawców islamu.
Niestety było już zbyt późno i można go było podziwiać tylko z zewnątrz.


Meczet Sidi Okba

Fragment oryginalnych murów obronnych medyny (starego miasta) Kairouan



 Kręcono tutaj sceny z filmu "Indiana Jones i Poszukiwacze Zaginionej Arki".


Miejscowy cmentarz

W mieście znajduje się również Muzeum du Tapis (Muzeum Dywanów), gdzie można poznać ich historię oraz procesy technologiczne ich produkcji. Wydawane są tu także państwowe certyfikaty, określające jakość i zalecaną cenę.




Dzięki wielu tkalniom dywanów i zakładom wyrobów tytoniowych Kairuan jest ważnym miastem gospodarczym Tunezji. To tutaj przyjeżdżają bogaci szejkowie aby zakupić hurtem dywany do swoich domów.

Tradycyjny tunezyjski dywan - "klim" lub "qtifa" - to dywan tkany ręcznie, zdobiony wzorami geometrycznymi lub symbolicznymi. Zbliżoną do nich formą jest "mergum" - dywan zdobiony dodatkowymi haftami. Szczególnie charakterystyczne dla Kairouanu są wyplatane dywany tzw. "zerbiya", gdzie każda rodzina ma wypracowane własne unikalne wzory. Największą wartość mają jednak dywany jedwabne, tkane z importowanego surowego jedwabiu. Na jednym metrze kwadratowym takiego dywanu znajduje się minimum 250.000 węzłów. Wszystkie dywany wykonywane są ręcznie a włókna naturalnie barwione.





Niestety wieczór zbliża się nieubłaganie i spacer po tym niezwykłym mieście także. Pozostaje już udać się do hotelu i odpocząć po całym dniu drogi... Trudno jednak zasnąć, kiedy przed oczami pojawia się cały kalejdoskop obrazów z całego dnia a w głowie daje się słyszeć piaski pustyni...







Powrót


Wijącą się wśród skał drogą powoli kierujemy się na północ. Zatrzymujemy się na specjalnie utworzonym miejscu postojowym wyglądającym trochę jak taras widokowy. To jedno z piękniejszych miejsc na Dżabal al-Auras, masywie górskim, który jest częścią Atlasu Saharyjskiego. Na wysokości 800m npm. jest idealna panorama na słone jezioro Szott el-Dżerid oraz Erg Wschodni - kamienistą część Sahary. Czas na krótką przerwę.






Dobrze widoczna i nadal w świetnym stanie jest tzw. "Droga Rommla". Wybudowana w czasie II Wojny Światowej dzięki geniuszowi niemieckiego feldmarszałka Erwina Rommla, zwanego także "Lisem Pustyni", dowódcy Afrika Korps. Po załamaniu frontu ta pośpiesznie zbudowana betonowa droga służyła niemieckim oddziałom do odwrotu i ewakuacji. 
Pomimo upływu lat do dziś spełnia swoje przeznaczenie a nazwisko niemieckiego dowódcy jest nadal pamiętane.  



Ciekawe że droga tak intensywnie eksploatowana od czasów wojny jest praktycznie w stanie idealnym.

Opuszczamy już górskie tereny i mijamy kolejne gaje oliwne. Sadzenie tych drzew to także próba walki z piaskami pustyni. Widoczne w rowach opuncje, które mają pyszne jadalne owoce - tutaj spełniają funkcję ogrodzenia.


Młody gaj oliwny


Jedziemy dalej i widzimy już troszkę starsze drzewa. Odległości między drzewami nie są przypadkowe. Potrzebne jest miejsce aby wjechać wozem (lub innym, często już teraz zmechanizowanym sprzętem) i zrobienie jak największego kurzu. W taki sposób własnie odbywa się proces zapylania drzew oliwnych.


Kolejny gaj oliwny. Im dalej na północ tym więcej chmur.


A teraz kilka dość ciekawych informacji.
Oliwki rosną na wiecznie zielonych drzewach, osiągających wysokość 10-20 m. Drzewo rośnie powoli, zaczyna owocować po ok. 10 latach, ale za to może żyć aż 2000 lat. Oliwki zawierają ok. 40-60% cennego tłuszczu. Dlatego też są przede wszystkim przerabiane (wraz z pestką) na oliwę. Tylko ok. 10% zebranych oliwek przeznacza się bezpośrednio do zjedzenia. Są bogate w związki mineralne — przede wszystkim fosfor, potas i żelazo, a także witaminy z grupy B, prowitaminę A oraz witaminę C i E. Należą do owoców wyjątkowo wysokokalorycznych, 100 g zawiera ok. 150 kcal (zależy to oczywiście jeszcze od gatunku oliwek).

Drzewo oliwne w religii chrześcijańskiej symbolizuje błogosławieństwo i oczyszczenie. Do dziś "krzyżmo", czyli mieszaninę oliwy i pachnących korzeni, stosuje się przy uroczystościach konsekracji, chrztu, bierzmowania i ostatnich sakramentów.

W mitologii greckiej z gałązką tego drzewa przedstawiana jest bogini mądrości, sztuki i wojny sprawiedliwej - Atena. To ona, rywalizując z Posejdonem o opiekę nad miastem, podarowała jego mieszkańcom drzewa oliwne, które do dziś są bogactwem Attyki, i nauczyła ich wytłaczać oliwę. Nic dziwnego, że wybrana została na patronkę przyszłej stolicy Grecji.

Robimy postój w małym miasteczku na samym środku pustkowia. Jest tak małe że kończy się prawie tam, gdzie się zaczyna. To jest główne skrzyżowanie dróg i jednocześnie centrum tej małej miejscowości.





Z cyklu: bliskie spotkania 3-go stopnia. To czego nie dało się nawet dotknąć było pysznym przysmakiem dla kóz. Kozy to zwierzęta najczęściej hodowane w środkowej części Tunezji, dlatego widok tunezyjskich pasterzy prowadzących swoje stada jest dość powszechny.








W rejonie przed-pustynnym i pustynnym można spotkać skorpiona, lisa pustynnego fenka lub jaszczurkę pustynną. Skorpiony są dość niebezpieczne, dlatego rdzenni mieszkańcy Tunezji Berberowie, którzy wciąż jeszcze mieszkają w domach wykutych w skale, znaleźli na nie sposób. Trzymają w domach koty, które odstraszają skorpiony. Koty są dość popularnymi zwierzętami domowym w Tunezji. 

Ja osobiście na południu ani jednego kota nie widziałem...






Tamerza



Następnego dnia wyruszamy krętą drogą w stronę kolejnej oazy ukrytej w górach Atlasu - Tamerzy. Zieleń palm traktujemy jako dobry drogowskaz. Jeszcze "tylko" kilka zakrętów i będziemy na miejscu...




Udało się. Z małymi komplikacjami dojechaliśmy do oazy. Istniejąca od pod 8 tysięcy lat, aktualnie jest niezamieszkała. Malowniczo położona stanowi bardzo dużą atrakcję turystyczną. Duża ilość straganów z przeróżnymi drobiazgami i pamiątkami sprawia że można się poczuć jak na typowym arabskim suku. Hałas momentami jest niemiłosierny. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się jeden ze sprzedawców herbaty, który na kawałku tektury napisał: „Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny i moja herbata miętowa”.




Tamerza położona jest w głębokim wąwozie, także osada była dobrze ukryta przed wiatrem i piaskami pustyni. Zerodowane skały grożą oberwaniem. Teraz przypominają niemych strażników tych tajemniczych stron...


Strażnicy Tamerzy

Zmęczony już tym "turystycznym gwarem" postanowiłem pójść dalej, poza wyznaczone szlaki. Po pokonaniu niecałych 100 m  znalazłem się w całkiem opuszczonym miejscu. Otoczyła mnie przenikliwa cisza. Poczułem się trochę nieswojo, mając dziwne uczucie że jestem obserwowany z ukrycia. Przypomniał mi się film "Piknik pod Wiszącą Skałą". Powietrze wibrowało energią potęgi natury, zacierało się poczucie miejsca i czasu.





Ciekawostka geologiczna: góry Atlas zbudowane są ze skał krystalicznych, łupków, wapieni, fliszu oraz skał wapiennych. Część zachodnia gór zostały wypiętrzona podczas orogenezy hercyńskiej , natomiast reszta w alpejskiej. Jest to obszar gdzie sporadycznie występują trzęsienia ziemi.


Dookoła takie oto widoczne skały...


Sporą atrakcją tego miejsca jest także ten nieduży wodospad. Można się tutaj nawet wykąpać.



Roślinność w tych stronach jest bardzo skąpa. Jeśli już coś rośnie wygląda właśnie tak. Deszcz występuje na tych terenach niezwykle rzadko.



Powoli opuszczamy Tamerzę. Jeszcze tylko rzut okiem na zniszczoną część oazy. W pamiętnym 1969 roku były tak obfite opady deszczu że gliniane domki zwyczajnie się rozpuściły od nadmiaru wody. Uprawy palm daktylowych jednak nie zaprzestano. Są zbyt cenne.
Miejsce obecnie wykorzystywane jako plener podczas kręcenia filmów fabularnych. Tutaj min. powstawała nowa wersja "W pustyni i w puszczy".




Wijąca się droga prowadzi nas dalej przez góry. Czas się żegnać z dzikim południem Tunezji.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...