Fly to Mexico!

Podróż z Europy do Meksyku to niemałe przeżycie. Było nie było trzeba spędzić w samolocie w sumie ok. 14h. Najpierw lot do Paryża ok. 2.5h, potem do Meksyku (Mexico City) ok. 11,5h. Wizja spędzenia tylu godzin w pozycji siedzącej może trochę przerażać. Okazuje się jednak że można to przeżyć i nie jest to jakoś specjalnie bolesne doświadczenie.

A zatem przygodę czas zacząć...

Poranny lot do Paryża



Do Paryża odlatujemy zgodnie z planem o 6.55 a na lotnisku Charles de Gaulle jestśmy o 10.30. Prawie jak w "szwajcarskim zegarku". To jeden z większych portów lotniczych i przedostanie się z jednego terminala na drugi to już mała wycieczka autobusem. Można to odebrać jako małe urozmaicenie podróży i "pozwiedzać" przy okazji mały kawałek Francji.

Atrakcji na terminalu nie brakuje, każdy tu znajdzie coś dla siebie

Atrakcji na terminalu nie brakuje, każdy tu znajdzie coś dla siebie. Można czas spędzić w pobliskiej kafejce, lub pograć na PS3. Jest też miejsce dla dzieci; małe kino wyświetlające bajki, jednej znajomej wytwórni. 
Na odlot do Mexico City trzeba poczekać 3h, postanawiam nadrobić zaległości w lekturze.

Maszyna powoli przygotowuje się do lotu

Przeglądając lotniskową gazetkę trafiam na wyjątkowy wiersz Artura Rimbaud...




W tłumaczeniu Bronisławy Ostrowskiej, brzmi on tak:


"Wrażenie" 

W błękitne zmierzchy letnie pójdę miedzą polną
Skroś traw i ziół, muskany przez dojrzałe żyto...
Śniąc, będę czuł pod stopą świeżość ros podolną,
Pozwolę wiatrom kąpać mą głowę odkrytą.


Nie będę tedy mówił ani myślał wcale,
Lecz nieskończona miłość w moje serce spłynie...
I będę szedł jak Cygan - w coraz dalsze dale,
W przyrodzie jak kobietą, szczęsny w tej godzinie.

Jean Arthur Rimbaud


Po godzinie 13tej zaczyna się boarding, czyli procedura wejścia na pokład samolotu a kilka minut później wszyscy już siedzą na swoich miejscach. Boeing 747-400 to ogromna i nowoczesna maszyna. Zabiera na pokład 432 pasażerów. Obecnie Air France posiada 7 takich maszyn a na świecie lata ich 694. Godzina 13.30 - start.
  
W każdym fotelu zamontowany jest dotykowy ekran z dostępem do ogromnej bazy filmów, muzyki itp.

Na pokładzie jest dość ciasno ale fotele są całkiem wygodne

Boeing rozpędza się na specjalnie wydłużonym pasie aby po chwili wzbić się w powietrze. Silniki buczą monotonnie. Wszystko przebiega zgodnie z planem. Powoli wznosimy się na wysokość 9900m npm. Temperatura powietrza na tej wysokości to -59*C.

Ostatnie spojrzenie na stary ląd

Na tak długich lotach na pokładzie są zapewnione dwa posiłki. Po 15tej podano całkiem smaczny obiad: kurczak tandoori drobna kasza (semolina) z przyprawami i marchewką. Do tego pieczywo, owoce, coś na kształt budyniu i napój do wyboru.

Ocean Atlantycki jeszcze zasłonięty przez chmury

Za oknem pokaz świetlny w wykonaniu samej natury...

Około godziny 19tej samolot wpada w silne turbulencje. W takim momencie lepiej nie widzieć co się dzieje ze skrzydłem samolotu. Za nami już 2338 mil do celu jeszcze 3750. 

 Pozostało "jedynie" 6035 km...
O godzinie 1 w nocy (czasu europejskiego) podano kolację. Tym razem była to zapiekanka po włosku z dość oryginalną ale smaczną sałatką.



Dochodzi godzina 2ga w nocy czasu europejskiego a 19ta w Meksyku. Przygotowujemy się do lądowania. Za oknem już mrok. Niestety nie udaje mi się zrobić zdjęcia miasta Meksyk z okna samolotu. Widok zapiera dech w piersiach gdy samolot przelatuje nad ogromną rozświetloną megametropolią liczącą ok. 23 miliony mieszkańców. I to widać od pierwszego spojrzenia. Miasto żyje z niesamowitą energią... o czym już wkrótce mieliśmy się przekonać.


Santa Muerte (święta śmierć) wita nas na lotnisku. Jesteśmy w Meksyku...

Święta Śmierć to nieoficjalna patronka Meksyku. Jak narodził się ten kult w Meksyku, dokładnie nie wiadomo. Obecnie jest on wszędzie; w sklepach, urzędach, kapliczkach a także w kościołach. 
Jedna z legend głosi, iż wiara w postać Świętej Śmierci, spełniającej życzenia i prośby, powstała w mieście Catemaco w stanie Veracruz w 1965 roku. Catemaco słynie także z corocznych zjazdów meksykańskich szamanów. Rzekomo właśnie tam na deskach płotu ukazała się figura Świętej Śmierci. Mieszkańcy zaczęli tłumnie odwiedzać tajemniczą postać, którą sami okrzyknęli świętą, i żarliwie się do niej zaczęli modlić, prosząc o uzdrowienie lub o rozwiązanie niemożliwych do załatwienia spraw. 

Kult Świętej Śmierci jest jednak znacznie starszy i wywodzi się z czasów prekolumbijskich. Aztekowie wierzyli, że ci, którzy umarli śmiercią naturalną, udają się do krainy zmarłych, władanej przez boga śmierci Mictecanuhtli i boginię Mictecacihuatl.

To wszystko świadczy o jednym. Meksyk to wyjątkowy i niezwykły kraj...





2 komentarze:

  1. Świetne opisy! i wspaniały początek niezwykłej przygody :) pozdrowienia. Yolander :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mam nadzieję że dalej będzie już tylko ciekawiej :) Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...